Chyba tutaj można to wkleić... Nie???
Dziennik podkarpacki17-01-2007
Żużlowa historia Stali Rzeszów (1960-1979)
Sukcesy, rozpacz i nadzieje
Grzegorz Kuźniar to lider rzeszowskiej drużyny z lat 70. i
80.
Kiedy we wrześniu 2005 roku rzeszowscy kibice oklaskiwali żużlowców
Marmy z okazji awansu do ekstraligi, radości nie było końca. Po
sześciu latach nieobecności w krajowej elicie speedway w wykonaniu
zespołu znad Wisłoka znów powrócił na salony.
Sześć sezonów nieobecności w czołówce to szmat czasu. Część kibiców
- zwłaszcza tego najmłodszego pokolenia - w ogóle nie pamiętała
tamtego okresu, w którym rzeszowianie walczyli jak równy z równym na
torach ekstraklasy, zdobywając nawet w 1998 roku brązowy medal
Drużynowych Mistrzostw Polski. Z prostego powodu - żużlem z racji
swojego wieku zainteresowali się już za pierwszoligowych czasów
tutejszej drużyny. Dziś przypominamy losy drużyny w latach 1960-79.
Medale i degradacja
Pamiętać należy, iż w swojej historii rzeszowski żużel miał już
znacznie dłuższy okres nieobecności na torach I ligi, bo tak
nazywała się ówczesna ekstraklasa przez szereg lat. W 1969 roku
zespół Stali zajął w rozgrywkach ostatnie, ósme miejsce i zmuszony
był zaznać goryczy degradacji, wespół z przedostatnim w tabeli
częstochowskim Włókniarzem. W 1969 roku rzeszowianie zdobyli w
czternastu spotkaniach (nieznana była wówczas formuła play- -off)
zaledwie sześć punktów: pokonali Spartę Wrocław 37-34, Włókniarza
Częstochowę 44-33 oraz zremisowali z Wybrzeżem Gdańsk 39-39 oraz
bydgoską Polonią 38-38. Wszystkie te punktowe zdobycze osiągnęli na
własnym torze. Bliscy wygranej byli stalowcy w spotkaniu z ROW
Rybnik (36-41), aczkolwiek nawet to zwycięstwo nie pozwoliłoby im
utrzymać pierwszoligowego bytu; musieliby wygrać jeszcze jeden mecz.
Na wyjazdach nie było to możliwe, rzeszowianie kończyli mecze na
obcych torach z reguły wysokimi porażkami, jak chociażby 60-16 w
Świętochłowicach czy też 58-18 w Gorzowie Wlkp. Zresztą ze Stalą
Gorzów Wlkp., ówczesnym mistrzem kraju, przegrali wysoko także przed
własną widownią, ulegając gorzowianom 25-52. Pamiętać warto, iż
wówczas trzon drużyny Stali stanowili tacy jeźdźcy jak Edmund Migoś,
Andrzej Pogorzelski czy przede wszystkim brązowy medalista
Indywidualnych Mistrzostw Świata z Göteborga z 1968 roku Edward
Jancarz. Niestety, siła rzeszowskiego zespołu nie była na tyle
przekonująca na tle rywali, by biało-niebiescy zdołali utrzymać się
w ekstraklasie. Po dawnych gwiazdach w osobach Floriana Kapały, Jana
Malinowskiego czy Janusza Kościelaka pozostały tylko wspomnienia i
medale Drużynowych Mistrzostw Polski - dwa złote (1960, 1961), dwa
srebrne (1962, 1963) i jeden brązowy (1966). Brakowało powodów do
optymizmu, a fakty zdawały się mówić, iż na kolejne zdobycze żużlowy
Rzeszów będzie musiał długo, długo czekać. Z dawnych znakomitości w
Rzeszowie startowali już tylko Józef Batko, Marian Spychała i Marian
Stawecki, ale ich forma powoli zmierzchała, a następcy - przede
wszystkim mowa tutaj o Grzegorze Kuźniarze - dopiero nabierali
ligowego doświadczenia.
Spadek stał się faktem i sezon 1970 rzeszowianie rozpoczęli startami
na drugoligowym froncie. Nikt wówczas nie przypuszczał, iż taki stan
rzeczy potrwa aż dwanaście lat. Dwanaście długich lat czarny sport
musiał przetrwać na zapleczu ekstraklasy, momentami wręcz na uboczu,
jak chodzi o sportową mapę Rzeszowa, kiedy na piedestał wyszli
piłkarze i zaczęli sięgać po skromne sukcesy. Ba, mówiło się nawet
głośno o możliwości likwidacji żużlowej sekcji, kiedy uzyskiwane
wyniki zaczęły sięgać dna. Na cale szczęście taki scenariusz nie
został zrealizowany, ale jeszcze potrzeba było kilku sezonów, aby
odbudować na tyle potęgę rzeszowskiego żużla, by drużyna podjęła
walkę o awans do I ligi.
Zjazd w dół
Sezon 1970 rzeszowianie rozpoczęli w niewiele przemeblowanym
składzie. Trzon zespołu został utrzymany, co pozwalało snuć
optymistyczne prognozy co do występów stalowców na drugoligowym
froncie. Te przewidywania sprawdziły się w praktyce. Rzeszowianie
doznali w sezonie tylko trzech porażek, przegrywając w Zielonej
Górze 49-28, w Lublinie 42-36 i derbowy pojedynek w Tarnowie 53-24.
Stalowcom do sukcesu, czyli zwycięstwa w drugoligowych rozgrywkach,
zabrakło jednej wygranej oraz lepszego niż lider stosunku małych
punktów. Patrząc na to od innej strony, wystarczyło wygrać mecz w
ramach "świętej wojny". Gdzie? Oczywiście że na torze tarnowskich
"jaskółek", bowiem to właśnie rywal zza miedzy okazał się być w
końcowym rozrachunku triumfatorem II ligi. Stal Rzeszów musiała się
zatem zadowolić drugą pozycją, co dało jej "zaledwie" prawo walki w
barażu o awans, a właściwie powrót na pierwszoligowe tory. Próba
wypadła mizernie. W Gdańsku górą byli gospodarze, pokonując
rzeszowski zespół 58-20, zaś na torze przy u. Hetmańskiej w
Rzeszowie stalowcy nie sprostali swoim rywalom i ulegli im 37-41.
Koniec nadziei, marzenia należało odłożyć na kolejny rok. Ba, tylko
że z czasem było już coraz gorzej i rzeszowski speedway zaczął się
staczać po równi pochyłej. Na wyróżnienie zasługują przede wszystkim
występy w tamtym sezonie Jerzego Owoca, który wyrósł na lidera
zespołu, oraz obiecującego zawodnika Grzegorza Kuźniara. Rok później
rzeszowianie niestety już kompletnie nie liczyli się w walce o
awans. Z zespołu odeszli Marian Stawecki i Marian Spychała, co z
miejsca odbiło się na wynikach, mimo iż do drużyny szerszym frontem
wkraczali nowi, obiecujący zawodnicy. W rozgrywkach sezonu 1971
stalowcy uzbierali zaledwie 10 pkt, co dało im w rezultacie
przedostatnią pozycję. Należy jednak koniecznie zaznaczyć, iż
rywalizację o awans do I ligi zdominowały trzy drużyny - Zgrzeblarki
Zielona Góra, Włókniarz Częstochowa oraz Unia Leszno, które między
sobą podzieliły ligowe premie. Czwarty zespół w tabeli wywalczył
tyleż samo punktów co rzeszowianie, lecz akurat rzeszowska Stal
legitymowała się najgorszym bilansem małych punktów i została
sklasyfikowana na siódmej pozycji. Nadzieje budziły zwłaszcza
występy Grzegorza Kuźniara, który ze średnią biegową 2,63 zaliczał
się do ścisłej czołówki zawodników II ligi. Był on także
triumfatorem rozgrywek o Srebrny Kask, ale... nie jedynym (!).
Wespół z Zenonem Plechem (Stal Gorzów) i Zbigniewem Marcinkowskim
(Zgrzeblarki Zielona Góra) po rozegraniu sześciu finałowych imprez
zdobyli po 54 pkt (w klasyfikacji brano pod uwagę cztery najlepsze
występy) i po wrześniowym turnieju w Rzeszowie miano jeszcze
rozegrać dodatkowy wyścig. Tyle że żaden z nich nie chciał barażu,
toteż ex aequo stali się zwycięzcami tej edycji.
Rok później znów kibice mogli się emocjonować derbami na linii
Rzeszów - Tarnów, jednakże obie drużyny musiały pogodzić się
miejscami w środku tabeli. Rzeszowska ekipa zgromadziła na swym
koncie 14 pkt, tyle samo co rywal zza miedzy i tym samym sezon
zakończyła na piątym miejscu, ustępując tarnowianom bilansem małych
oczek. Siedem zwycięstw w sezonie nie mogło dać rzeszowianom nadziei
na powrót do ekstraklasy. Co ciekawe, w tamtym sezonie Stal
przegrała na własnym torze z niżej notowanym Motorem Lublin 36-41,
lecz za to na torze rywala wzięła rewanż i zrehabilitowała się,
pokonując lublinian 37-29. Nie było mocnych na Unię Leszno, która w
cuglach awansowała do I ligi, zaś pierwsze skrzypce w niej grał
wówczas Zdzisław Dobrucki, notabene ojciec Rafała Dobruckiego,
nowego nabytku Marmy-Stali, który właśnie rozpoczyna przygodę w
biało-niebieskich barwach. W sezonie 1973 stalowcy niemal skopiowali
swoje ligowe osiągnięcie sprzed roku. Znów zajęli na mecie rozgrywek
piątą pozycję, ponownie znaleźli się tuż za plecami tarnowskich
"jaskółek". Na wyjeździe zdołali wygrać tylko jedno spotkanie,
pokonując outsidera, gnieźnieński Start 43-34. Nie pomogło
wzmocnienie transferem Jerzego Kniazia ze Startu Gniezno, rzeszowski
czarny sport nie miał takiej siły przebicia, aby na nowo powalczyć o
czołowe lokaty w II lidze i podjąć próbę powrotu do I ligi. Z każdym
sezonem odżywały kolejne nadzieje, lecz poprawy tego stanu rzeczy
wciąż nie było widać.
Sięgając dna
W roku 1974 kolejny już sezon czołową postacią w rzeszowskim żużlu
był wychowanek miejscowej Stali Grzegorz Kuźniar. Stalowcy ponownie
zgromadzili w swoim dorobku dwanaście punktów, ale tym razem sezon
ukończyli na szóstej pozycji. Eugeniusz Rak, Jerzy Owoc, Jerzy
Kniaź, Jan Wilk to zawodnicy, którzy stanowili o sile drużyny znad
Wisłoka, jednak nie byli w stanie podjąć na tyle skutecznej walki,
by włączyć się do rywalizacji o awans czy chociażby baraże. Poza
zasięgiem pozostały Kolejarz Opole i Wybrzeże Gdańsk, a tymczasem
nadzieje na to, iż los się jeszcze kiedyś odmieni, w Rzeszowie
powoli przygasały. Stało się to w dużej mierze w 1975 roku, kiedy to
rzeszowska Stal zajęła przedostatnią pozycję, zdobywając zaledwie
pięć punktów. Na ten skromny dorobek złożyły się dwie wygrane nad
Gwardią Łódź - u siebie 45-31 oraz na wyjeździe 39-38 - oraz remis
39-39 osiągnięty na własnym torze ze Startem Gniezno. Na
podkreślenie zasługuje fakt, iż w zespole pojawili się wówczas dwaj
wychowankowie Adam Janik i Ryszard Czarnecki, którzy już za kilka
lat odegrali czołowe role w pewnym jakże radosnym wydarzeniu, zaś w
latach 80. odgrywali niemałe role w występach rzeszowskiej Stali na
pierwszoligowych torach. Zanim jednak biało-niebieskie flagi
zatrzepotały na pierwszoligowych meczach, nadszedł sezon 1976, bodaj
najbardziej koszmarny jak chodzi o wynik w całej historii
rzeszowskiego żużla. W zreformowanej II lidze (liczącej wówczas
sześć zespołów, na skutek powiększenia liczebności ekstraklasy)
rozgrywano dwie serie spotkań systemem każdy z każdym, łącznie
dwadzieścia pojedynków. I w tym czasie rzeszowska Stal zdołała
odnieść jedynie dwa zwycięstwa, pokonując po jednym razie tarnowską
Unię 50-44 oraz Start Gniezno 54-41. Cztery punkty dały stalowcom
niechlubne ostatnie miejsce w II lidze. Rzeszów stał się czerwoną
latarnią polskiego żużla, wśród kibiców panowały złowróżbne
nastroje, mało kto wierzył, iż w najbliższym czasie w tej materii
sytuacja ulegnie znaczącej poprawie. Postawiono jednak na swoich
wychowanków i praca z młodzieżą powoli zaczynała owocować kolejnymi
nazwiskami w kadrze drużyny. Do liderów zespołu Grzegorza Kuźniara i
Jana Wilka oraz coraz lepiej radzących sobie Ryszarda Czarneckiego i
Adama Janika dołączyli Ryszard Romaniak, Andrzej Surowiec i Roman
Gieroń. Ten pierwszy trzy lata później wystartował nawet w finale
Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów we włoskim Lonigo, będąc
pierwszym rzeszowskim reprezentantem w młodzieżowej konkurencji na
światowej arenie.
Idzie ku lepszemu
Teraz może być tylko lepiej - pocieszali się kibice Stali przed
sezonem 1977. I rzeczywiście tak się też stało. Wzmocnienia w
postaci takich żużlowców jak Zbigniew Jąder i Zygfryd Friedek
okazały się być strzałem w dziesiątkę, wespół z Grzegorzem Kuźniarem
stanowili oni tercet liderów, zaś zespół zgromadził w rozgrywkach II
ligi piętnaście punktów. Gdyby tak jeszcze udało się wygrać mecze w
Gnieźnie i Tarnowie... - tak właśnie rozpamiętywali tamten rok
kibice w Rzeszowie. Dwa dodatkowe zwycięstwa oznaczałyby wygraną
Stali w końcowej klasyfikacji i tak upragniony powrót do I ligi. Tym
razem się nie udało, ale najważniejsze, że pierwszy krok został
postawiony. Rzeszowski żużel powoli wychodził z opresji i rysowały
się coraz lepsze perspektywy. Tymczasem jednak wciąż brakowało tej
przysłowiowej kropki nad "i". W kolejnym sezonie znów znaleźli się
lepsi rywale, a i wyniki osiągnięte przez rzeszowian w porównaniu do
poprzednich rozgrywek sprawiły, iż kibice poczuli głębokie
rozczarowanie. Stal zakończyła sezon na piątej pozycji, notując w
swoim dorobku zaledwie pięć zwycięstw; wszystkie na własnym torze.
Idzie jednak ku lepszemu - mawiali wówczas rzeszowscy kibice. I nie
mylili się. Miejscowi wychowankowie nabierali doświadczenia i coraz
skuteczniej poczyniali sobie na drugoligowych torach. Potwierdzili
to w 1979 roku, kiedy rzeszowska Stal zajęła trzecią pozycję na
finiszu rozgrywek II ligi. Gromadząc 18 pkt, rzeszowianie ustąpili
tylko Startowi Gniezno oraz Motorowi Lublin. Zabrakło jednego
zwycięstwa, ba - jednego remisu, by wyprzedzić lublinian, którzy
znaleźli się wyżej w tabeli niż stalowcy wyłącznie dzięki lepszemu
bilansowi małych punktów. Z której strony by nie spojrzeć na tamten
sezon, wiadomym było, iż Stal odbudowuje swój potencjał i dysponując
dobrze rokującą grupą własnych wychowanków, już niebawem będzie
chciała niemało namieszać w rozgrywkach II ligi. Skład tutejszej
ekipy stanowili lider zespołu Grzegorz Kuźniar oraz Ryszard
Czarnecki, Jan Wilk, Adam Janik, Ryszard Romaniak, Andrzej Surowiec,
Roman Gieroń, Marian Darzycki, Antoni Krzywonos, Andrzej Delimat
oraz pozyskani wcześniej Zygfryd Friedek i Zbigniew Jąder. Kolejny
sezon pokazał, że ta drużyna będzie walczyć o coraz wyższe cele.
Rzeszowianie udowodnili to już w 1980 roku.
MAREK STYKA
|