Nie bądź tylko Gapiem. Weź aktywny udział w dyskusji i zarejestruj się już teraz. Rejestracja
Rozmowy o sporcie żużlowym
31 mar 2004, o 20:09
|
|
Lirasz
|
Uczestnik GP |
|
|
Dołączył: 1 lut 2003, o 21:41 Skąd: Kraków || Leżajsk Posty: 1876
|
|
1 kwi 2004, o 12:22
|
|
stal hools
|
Szkółkowicz |
|
|
Dołączył: 8 lut 2004, o 19:32 Posty: 31
|
|
1 kwi 2004, o 13:24
|
|
Madd
|
Szkółkowicz |
|
|
Dołączył: 26 wrz 2003, o 20:07 Skąd: Czestochowa Posty: 20
|
|
1 kwi 2004, o 19:41
|
|
|
stal hools napisał(a): ZNA KTOŚ SZCZEGÓŁY ???
A jakie to ma znaczenie? Nie żyje chłopak i tyle...
|
|
|
|
3 kwi 2004, o 10:42
|
|
Kamil
|
Legenda |
|
Dołączył: 30 kwi 2003, o 21:45 Posty: 4403
|
na forum lubelskim jest ciekawy artukuł i kilka postów po pogrzebie..... przygnębiające...
Cytuj: "Dados po raz kolejny wołał o pomoc"
Miał być lepszy od Tomasza Golloba. Wczoraj, tydzień po tym jak po raz trzeci targnął się na swoje życie, zmarł w lubelskim szpitalu. - Spodziewałem się tego - mówi pierwszy trener Roberta Dadosa, Ryszard Bielecki.
W najbliższą niedzielę lubelski klub zainauguruje sezon na własnym torze. Podejmie zespół GTŻ Grudziądz. To miał być mecz Dadosa. W Lublinie się wychował. Jako zawodnik GTŻ osiągnął największy sukces - w 1998 roku zdobył tytuł mistrza świata juniorów.
- Robert zostałby powitany jak król. Kilkanaście tysięcy kibiców zgotowałoby mu w niedzielę owację na stojąco. Może tego się przestraszył - mówi Krzysztof Kołodziej, niegdyś doskonały lekkoatleta, który na początku kariery Dadosa przeprowadzał z nim treningi ogólnorozwojowe. - Dados miał to, czego nie potrafi nauczyć żaden trener - talent. Tacy jak on rodzą się raz na wiele lat - dodaje.
- To dla nas wszystkich szok. Po ośmiu latach przerwy Robert miał do nas wrócić. Dogadaliśmy się z WTS Wrocław i wypożyczyliśmy go na rok. Jego wyniki nie były dla nas najważniejsze. Chcieliśmy przede wszystkim, aby symbol lubelskiego żużla wrócił do domu i tutaj się odrodził - mówi przygnębiony dyrektor TŻ Sipma Lublin, Jacek Ziółkowski.
- Wcześniej musiał sobie wszystko zaplanować. Był w domu. Pił z dwójką braci herbatę. Oni wyjechali na chwilę, gdyż ojciec prosił, by kupili część zamienną do ciągnika. Gdy wrócili, Roberta już nie było w domu. Jego młodszy brat znalazł go po kilku chwilach. Wisiał w stodole - mówi załamany pierwszy trener Dadosa, Ryszard Bielecki.
Kręgi szyjne 27-letniego żużlowca pozostały nienaruszone, ale zbyt długo trwało niedotlenienie mózgu. Przez ostatni tydzień Dados leżał w stanie śmierci klinicznej.
- Dopiero po 40 minutach znalazł się w szpitalu. Wcześniej próbowała go ratować miejscowa pielęgniarka, ale bez odpowiedniej techniki medycznej była skazana na klęskę - mówi Bielecki. - Jestem niemal pewien, że Robercik po raz kolejny wołał w ten sposób o pomoc. Myślał, że ktoś go znów uratuje. Niestety, tym razem nikt nie zdążył - dodaje.
Więcej - w "Życiu Warszawy". Cytuj: złożono wniosek zeby stadion w Grudziadzu nosił imie Robert Dadosa. Robert nadal jest rekordzistą tego toru. Sprawa ma sie rozstrzygnac na posiedzeniu zarzadu w przyszłym tyogodniu.
Cytuj: A propos samego pogrzebu, warte podkreślenia jest to, że kilka słów nad trumną Roberta wygłosił przedstawiciel GTŻ-u Grudziądz, Andrzej Rusko z Atlasa Wrocław i redaktor Andrzej Kwiek w imieniu zarządu TŻ SIPMA. Mi najbardziej w pamięci utkwiły słowa Andrzeja Rusko, który swoją krótką przemowę zaczął od słów : "Nie na takie spotkanie umawialiśmy się Dadi...". Było to bardzo poruszające. Dodam, że ceremonię żałobną bardzo pięknie poprowadził Ksiądz Kiełbasa - duszpasterz naszych żużlowców. W chwili, kiedy trumna z prochami Roberta składana była w grobie, po raz ostatni zawarczały dla niego motocykle zużlowe i jeśli ktoś wcześniej nie uronił łzy to w tym momencie łzy same napłynęły do oczu... Cytuj: Też tam byłem. Na mnie największe wrażenie zrobiła rozpacz Rodziny. Powinni tę rozpacz zobaczyć wszyscy, którzy co i rusz wrzucają tu kąśliwe uwagi. Nigdy w życiu nie widziałem człowieka w takim stanie, w jakim była dziś Wdowa... Poruszające było też otwarcie trumny przed ceremonią i, oczywiście, wspomniane tu już słowa Andrzeja Rusko... "Dadi, nie na takie spotkanie się umawialiśmy... Miałeś wrócić do domu, żeby się odbudować wśród najbliższych, by powrócić do walki na torze z najlepszymi..." (cytat z pamięci, reszty nie pamiętam). Łykający łzy dorosły facet, tak osobistymi słowami, wypowiedzianymi załamującym się głosem, bardzo poruszył zebranymi. Myślałem, że pójście na ten pogrzeb mi pomoże. Niestety, czuję się jeszcze gorzej. Mam nadzieję, Dadi, że miałeś powód, by to zrobić. Nie wyobrażam sobie, co by to mogło być, ale mam nadzieję, że go miałeś. Po tym, co dziś zobaczyłem, różne myśli przebiegły mi przez głowę. Ale zostawmy to. Bóg z Tobą. Cytuj: Również byłem tam dzisiaj. Jeszcze nie mogę się otrząsnąć. Gdy odpalili motocykle i zobaczyłem jak Darek Śledź niewytrzymał i odszedł na kilkadziesąt metrów, wtedy i mi łzy zaczeły cisnąć się do oczu. Mam nadzieję, że to wydarzenie dało wielu ludziom do myślenia.... Cytuj: Szczerze mówiąc nie mogę dojść do siebie.... Na chwilę obecną bez sensu wydaje mi sie ten cały żużel, liga, gdzieś mam walke o extralige... Bez Dadiego nie ma to jakś sensu. Kiedy byłem w wieku kilkunastu lat był moim idolem. Nosiłem nawet fryzurę taką jak On... dłuższe włosy z tyłu... co teraz może wydawać się śmieszne... Zawsze wierzyłem że jeszcze kiedyś będzie jeździł dla Lublina. Myślełem że w tym sezonie spełni sie moje i pewnie nie tylko moje marzenie. Prawdę mówiąc dopiero na pogrzebie zdałem sobie sprawę z tego co się stało....Widząc zapłakaną rodzinę, kolegów, przyjaciół ciężko było powstrzymać łzy. Rozbrajające były słowa pana Ruski, że "nie na takie się umawialiśmy spotkanie....", słowa pana Kwieka "(...) miałem zapowiedzieć, że z numerem 10 wystartuje Robert Dados...." Ciężko powstrzymać łzy w takich chwilach. Jednak kiedy spuszczano trumnę do grobu przy warkocie motocykli..... to było po prostu wstrząsające..... Dorośli (i nie tylko) mężczyżni wyciągali chusteczki by obetrzeć łzy... Żal mi rodziny Roberta, najbardziej chyba żony....Szczere wyrazy współczucia... Widać było jak wielu ludziom Robert był bliski choć pewnie większości bliżej nie znany... Będę często odwiedzał grób Roberta, mam na tym samym cmentarzu niedawno pochowanego dziadka..... Mam nadzieję, że podczas niedzielnego meczu będziemy skandowąc Jego imię i nazwisko a wtedy z pewnością znów ciężko będzie powstrzymać łzy....
Jest mi :cenzura: mać źle !!!
Przykre to...
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=hnxX-li ... yczekUwagi
|
|
|
|
|
|
|
|
11 kwi 2004, o 11:56
|
|
MaK(s)
|
Weteran |
|
Dołączył: 12 lis 2002, o 21:21 Skąd: Łorsoł Posty: 3056
|
Ponizej artykul z torunskich Nowosci
Cytuj: Zabił się, gdy wszyscy myśleli, że wyszedł z wirażu na prostą
Mistrz świata
Pierwszy tor, po którym jeździł "u siebie", zbudował sam - za stodołą w rodzinnych Piotrowicach Wielkich niedaleko Lublina. Miał już wprawdzie wtedy motocykl do ścigania się na żużlu, jednak prawie w niczym nie przypominał on profesjonalnej maszyny. A jednak jako siedemnastoletni młodzieżowiec jeżdżący w barwach Motoru Lublin, Robert Dados zabłysnął. Prezesi kilku klubów zaczęli kusić go dużymi pieniędzmi, samochodami, panienkami. Tak zaczęło się jego jeżdżenie w kółko. Dziesięć lat od zbudowania toru żużlowego za stodołą, wrócił do Lublina. Tam koło się zamknęło.
Urodził się w 1977 roku. W szkole, z książkami, nigdy nie czuł się najlepiej. Wolał pogadać tu, spotkać się z kumplem tam, a najbardziej lubił jeździć na motorze. Kiedy trafił do szkółki żużlowej przy Motorze Lublin zrozumiał, że przyszłość zwiąże z czarnym sportem. Nie chciał mieszkać w zapyziałych Piotrowicach Wielkich oddalonych o trzy kilometry od sklepu i pięć od stacji benzynowej. - To nie ja go odkryłem, choć wielu przypisuje mi tę zasługę - uśmiecha się Roman Banaś, były prezes GKM Grudziądz, który sprowadził Roberta Dadosa na Pomorze. - Ale to mi udało się go namówić do jeżdżenia u nas, choć zależało na nim klubowi z Wrocławia, który był wówczas potentatem.
Synku, masz tu jak w niebie
Działacze z wielkiego Wrocławia nie mieli podejścia do zawodników. Kiedy do Lublina przyjechał Andrzej Rusko, prezes Atlasu Wrocław i jedna z najważniejszych postaci w polskim speedwayu, z Robertem Dadosem nawet nie porozmawiał. Przywiózł za to torbę pełną pieniędzy i papier z kontraktem. Kupowany przez niego Dados był tylko nazwiskiem. - Ja negocjacje zacząłem od zawodników - dodaje Roman Banaś. - Zależało mi nie tylko na Dadosie, ale także na Pawle Staszku. Dlatego najpierw przekonałem ich, że w Grudziądzu będą mieli mocną pozycję w drużynie i przede wszystkim będą jeździć. Wrocław wcale im tego nie gwarantował, chociaż kusili o wiele większymi pieniędzmi. Robert Dados w Grudziądzu na początek dostał mieszkanie i gotówkę, za którą kupił sobie samochód. Kiedy w odwiedziny przyjechali do niego rodzice, matka powiedziała "synu, masz tu jak w niebie". Ale Robert najbardziej cieszył się z dwóch motocykli, które przekazał mu klub. W 1995 r. po raz pierwszy wystąpił na grudziądzkim torze. Bardzo szybko został krajowym liderem zespołu. Jego wzorem do naśladowania był Amerykanin Billy Hamill, były mistrz świata jeżdżący w GKM Grudziądz. Sylwetkę na torze miał podobną do Hamilla, podczas zrywu nawet w ten sam sposób unosił lewą nogę i przed startem tak jak mistrz "czołgał się" przed taśmą. - Robert w Grudziądzu czuł się dobrze dlatego, że pod swoją opiekę wzięli go naprawdę wspaniali ludzie, którym nie zależało na zarobieniu na nim pieniędzy - mówi Przemysław Sierakowski, były działacz GKM. - Zamieszkał u Mariusza Marciniaka, który był jego sponsorem i w pewnym sensie menadżerem. Robert bardzo mu ufał. Zresztą nie tylko jemu. Ojciec Mariusza, Wojciech, też miał na niego duży wpływ. I dopóki ich słuchał, nie wiodło mu się źle.
Legenda w Dados Team
To dzięki osobistym kontaktom Wojciecha Marciniaka, Robert Dados nawiązał współpracę z Egonem Millerem, legendarnym mistrzem świata na żużlu, który przygotowywał Polakowi silniki. Kiedy legenda żużla pojawiła się w kombinezonie "Dados Team" podczas Indywidualnych Mistrzostw Świata w Pile w 1998 roku, wielu przecierało oczy ze zdumienia. - Przed tym występem żartował, że nie może zająć miejsca gorszego niż trzynaste - twierdzi jeden z kolegów Roberta Dadosa, który chce pozostać anonimowy. - Rok wcześniej trzynaste miejsce zajął Paweł Staszek, z którym jeździł w Lublinie. I chociaż chłopaki bardzo się lubili, to jednak zawsze była między nimi cicha rywalizacja. Egon Miller na mistrzostwa przygotował dwa idealnie pracujące silniki. Kiedy Robert Dados wyjechał na oficjalny trening zrozumiał, że stanął przed wielką szansą. W pierwszym biegu zajął drugie miejsce - szczęśliwie, bo jeden z zawodników jadący przed nim, zdefektował. W kolejnych startach nie miał już sobie równych. - Po tym sukcesie stał się bożyszczem Grudziądza - mówi Przemysław Sierakowski. - Dostał nawet od władz miasta mieszkanie na własność. Wkrótce nadeszły wybory samorządowe i wszyscy kandydaci chcieli mieć na plakatach swoje zdjęcia z Dadosem. Ulice wyglądały tak, jakby to Dados kandydował na prezydenta Grudziądza.
Pięścią w stół
Korzystał z życia. Co pewien czas po Grudziądzu rozchodziła się plotka, że Dados z Hamillem po kolejnym wygranym meczu pijani przeskakiwali w knajpach przez stoły. Raz nawet pobił niemieckiego turystę, który w zamian za nieskładanie skargi na policji, zażądał pieniędzy. Dostał parę tysięcy i wrócił do Niemiec. - Panienki się do niego garnęły - uśmiecha się grudziądzki żużlowiec. - Nie trzeba ich było namawiać, same rozkładały nogi. Która nie chciałaby się przespać z mistrzem świata? W Grudziądzu mistrzów nie ma zbyt wielu... W klubie też miał mocną pozycję. Działacze pamiętają, że potrafił dwa dni przed meczem przyjść do siedziby klubu, walnąć pięścią w stół i zagrozić: zaległa kasa za dwie godziny na stole albo w niedzielę nie jeżdżę. - Innym zawodnikom kibice by tego nie wybaczyli - kiwa głową Przemysław Sierakowski. - Jemu tak.
Wypadek i upadek
Sezon 2000 roku miał być przełomowy w karierze Roberta Dadosa. I był. GKM walczył o powrót do ekstraklasy. Drużyna z Dadosem i Hamillem na czele zwyciężała w kolejnych meczach pierwszej ligi. 3 maja miało odbyć się ważne spotkanie z drużyną z Gniezna. W przeddzień Robert Dados otarł się o śmierć. Kiedy jechał na stadion motocyklem suzuki, drogę zajechał mu polonez. Zderzenie wyglądało makabrycznie, a ciało Dadosa - jeszcze gorzej. Uszkodzenie głowy, rozległe obrażenia wewnętrzne. Diagnoza: być może do końca życia będzie jak roślina. Skończyło się na kilku wielogodzinnych operacjach i ujęciu prawie całego płuca. Wychodząc ze szpitala ważył niecałe 50 kilogramów. - Stawaliśmy na głowie, żeby załatwić mu jak najlepszą rehabilitację - dodaje Przemysław Sierakowski. - Kiedy leżał w szpitalu w Bydgoszczy, jego żona mogła za darmo nocować w hotelu bydgoskiej Polonii. My wpłacaliśmy mu pieniądze na konto, choć w innych klubach nikt nie martwi się o zawodnika, który nie jeździ. Błyskawicznie wracał do zdrowia. Niecałe cztery miesiące później poprosił mnie, żebym zorganizował mu cichy trening. Przed południem, żeby kibice nie przyszli na tor. Kilka tygodni później, osłabiony i daleki od formy, Dados pojechał na wyjazdowy mecz do Ostrowa Wielkopolskiego. Nikt go się tam nie spodziewał. W pierwszych dwóch startach pojechał słabo. Ale w wyścigu trzynastym zwyciężył i otworzył swojej drużynie szansę do wygrania spotkania i awansu do rundy play off. GKM nie awansował jednak do ekstraklasy. Klub popadł w ogromne długi. Jedynym ratunkiem była sprzedaż Roberta Dadosa. Znów upomniał się o niego Andrzej Rusko z Wrocławia. Choć jeszcze kilka dni przed podpisaniem kontraktu mówił na łamach prasy, że "żaden trener przy zdrowych zmysłach nie zatrudni żużlowca z jednym płucem". A jednak Robert Dados miał jeździć w składzie Atlasu Wrocław. Z grudziądzkim klubem rozstawał się w nieprzyjemnej atmosferze. Chciał dla siebie prawie całego budżetu klubowego.
Skandalista, złodziej, narkoman...
- Po czasie wiemy, że odejście do Wrocławia było największym błędem, jaki Robert mógł popełnić - stwierdza Wojciech Marciniak, który mówi, że był dla żużlowca jak ojciec. - Pierwszy sezon we Wrocławiu Robert miał słaby. W drugim było już lepiej, ale to wciąż nie było to. Kiedy mieszkał w Grudziądzu, był blisko ludzi, którzy potrafili się o niego zatroszczyć. Przecież to była rogata dusza i do tego prosty chłopak. To ja uczyłem go, żeby nie robił rzeczy, który robić po prostu nie wypada. We Wrocławiu starych przyjaciół zastąpili nowi kumple. Impreza tu, impreza tam, panienki, narkotyki... Wokół byłego mistrza świata juniorów robiła się gęsta atmosfera. Media donosiły o jego wybrykach. Najgłośniejszym echem odbiła się kradzież paliwa na jednej ze stacji benzynowych pod Zieloną Górą. Żużlowiec w środku nocy zatankował benzyny za około trzydzieści złotych i odjechał nie płacąc. Ujęła go policja. - Przyznał mi się, że był wtedy pod wpływem narkotyków - zwiesza głowę Wojciech Marciniak. - Serce się krajało, ale co miałem zrobić, żeby go ratować? Musiałbym zostawić swoją rodzinę i wyprowadzić się do Wrocławia. Został tam zupełnie sam i nie umiał sobie z tym poradzić. Później dostał szansę występu w Grand Prix w Kopenhadze. Polscy dziennikarze najedli się przez niego wstydu. Zachowywał się, jakby był pod wpływem narkotyków. Nocą chodził w przeciwsłonecznych okularach, na treningu, kiedy inni żużlowcy dokładnie badali tor, Dados ćwiczył jazdę na jednym kole. Potem zasnął na kanapie przy recepcji hotelu.
Do trzech razy...
Innym razem przed meczem ligi szwedzkiej nie stawił się w parkingu swojej drużyny. Zniknął na dwa dni. O zaginięciu powiadomiona została policja. Żużlowiec po dwóch dniach jednak się pojawił jakby nigdy nic. Tłumaczył, że spacerował po okolicy, bo musiał przemyśleć swoje życie. Media donosiły też o jego kolejnych próbach samobójczych. Pierwszą - przez podcięcie żył - władze Atlasu Wrocław próbowały zatuszować. W oficjalnym komunikacie napisano, że Dados niefortunnie skaleczył się podczas zmywania naczyń. Drugiej próby, kiedy zamierzał się powiesić, ukryć się nie dało. Prezes Atlasu Wrocław na łamach ogólnopolskich gazet przekonywał, że klub zrobił wszystko, aby pomóc żużlowcowi. Wykupiono nawet dla niego indywidualne seanse u psychoterapeuty. Jednak wbrew temu co mówi Andrzej Rusko, Atlas Wrocław aż tak bardzo o dobre samopoczucie zawodnika nie dbał. W zamian za pomoc psychologa, na Dadosa klub nałożył kary pieniężne. Z jego zarobków ubyło 45 tysięcy złotych. Andrzej Rusko, jako jedyny uprawniony do rozmowy z dziennikarzami w Atlasie Wrocław, nie chciał z nami rozmawiać na temat Roberta Dadosa.
Wyrzucony z parkingu
- Ostatni raz rozmawiałem z nim po męsku jesienią - dodaje Wojciech Marciniak. - Starałem się mu wytłumaczyć, że nie jest na świecie sam. Że ma żonę i dziecko, za których musi się czuć odpowiedzialny. Sądziłem, że to do niego trafiło. Myliłem się. Pytałem go też o Wrocław. Powtarzał, że czuje się tam bardzo źle. Tam liczył się tylko wynik, klub traktował zawodników jak niewolników. Gdyby tylko mógł, to wróciłby do Grudziądza. Nowe władze klubu w Grudziądzu Robertem Dadosem nie były jednak zainteresowane. Kiedy przyjechał w ubiegłym roku do Grudziądza i zaparkował samochód na klubowym parkingu, jeden z działaczy zadzwonił po policję i zażądał usunięcia auta Dadosa. Żużlowiec chciał bowiem umyć sobie auto wodą, za którą płacił klub. Na to działacze byłemu mistrzowi świata juniorów zgody dać nie chcieli. - Największe sukcesy Robert Dados święcił będąc zawodnikiem naszej drużyny - przyznaje Zbigniew Fijałkowski, prezes GTŻ Grudziądz. - Na jego karierze na pewno zaważył nieszczęśliwy wypadek, który przytrafił mu się na ulicach naszego miasta. Jeśli zaś chodzi o sytuację z myciem samochodu na naszym parkingu, to nie chcę się na ten temat wypowiadać. O zmarłych po prostu źle się nie mówi. Nowy sezon Robert Dados miał rozpocząć w Motorze Lublin, do którego został wypożyczony z Atlasu Wrocław. 23 marca 2004 roku podjął trzecią próbę samobójczą. Nie tłumaczył nikomu swojej decyzji, nie zostawił listu. Lekarze podjęli walkę o jego życie. Bezskutecznie. Żużlowiec zmarł 30 marca.
Radosław Rzeszotek
|
|
|
|
11 kwi 2004, o 12:35
|
|
|
pokręcone było to jego życie... Niech spoczywa w pokoju...
|
|
Kto przegląda forum |
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 140 gości |
Narzędzia
|
|
Uprawnienia
|
Nie możesz rozpoczynać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów
|
|