Przed sezonem zespół Apatora Toruń został okrzykniety zespołem marzeń, który będzie nie do pokonania i tytuł DMP ma już w kieszeni. Prezes tego klubu Pan Karwan zapowiedział, że w takim składzie jego zespół jest w stanie wygrać najbliższych sto meczów, a może nawet i więcej. 
Na początku tego sezonu Apator wygrał z Lotosem, Unią Leszno i Polonią. Były to łatwe wygrane, więc wydawało się, że Apator jest rzeczywiście nie do pokonania. Jednakże w końcu coś w Toruniu zaczeło się psuć. Kontuzja Bajerskiego i przegrana praktycznie bez walki we Wrocławiu. Prezes Karwan uspokajał kobiców Apatora mówiąc, że w 5 kolejce Apator odniesie zwycięstwo nad jednym z faworytów ligi, zespołem Top Secret Częstochowa. Nic z tych rzeczy. Apator uległ minimalnie z Top Secret i była to już druga porażka tego zespołu. W zespole zaczynają się konflikty, o to kto ma być liderem. Gwiazd jest wiele w Toruniu i chyba za dużo. A może zaczyna im brakować kasy na swoje "gwiazdeczki"? Teraz Apator ma czas do 11 maja. Wtedy czeka ich wyjazd do Zielonej Góry. ZKŻ na pewno będzie walczył i Apatorowi będzie ciężko.
Nie zawsze nawet murowani faworyci wygrywają i chyba dobrze ( dla sportu ), że tak się dzieje. Oczywiście mimo tych dwóch porażek Apator nadal pozostaje jednym z głównych kandydatów do DMP, ale mecze te pokazały że nawet z "dream team-em" można wygrać. Zresztą nie tylko Apator miał wpadki 